niedziela, 4 maja 2014

Debiut Interrun Poznań 2014

Wygląda na to, że rok 2014 to mój ROK DEBIUTÓW :) Majówkę rozpoczęłam biegiem na 10 km, wokół Jeziora Rusałka. Głupio się przyznać, ale jeszcze tam nie biegałam. Choć miejsce oczywiście jest mi znane, ale tylko z plażingu. Kolejny raz bieg bez sumiennych przygotowań, w dodatku zakwasy mnie trzymały po poniedziałkowym wyciskaniu potów. Planowałam krótką przebieżkę przed tym debiutem, ale wolałam nie ryzykować jeszcze większego osłabienia. No , ale zacznijmy od początku. Pakiet startowy mnie nie złałował, jeszcze przed jego odbiorem śmignęło mi już w sieci opinia o medalach które są plastikowe. Wiedziałam, że szału nie będzie i nie było. Koszulka rozmiar S unisex ;-) odrobinkę za duża (czytaj rękawy do łokci).

Według regulaminu jak mnie uświadomił Grzegorz z pokonaćsiebie.pl koniecznie wymagane jest uczestnictwo w biegu w koszulce startowej. Dlatego już nie cudowałam ze strojem, choć ostatnie dni były bardzo ciepłe :-) Nadszedł pierwszy dzień maja , spodziewałam się biegnąć w słońcu a zapowiadało się, że bedzie to bieg w strugach deszczu. Rano zimno, deszczowo i mało zachecająco by w ogóle wyjść z domu, ale pogody się nie wybiera. Skromne śniadanie kawa +cini minis+banan = zestaw tradycyjny przedbiegowy. Zawody zaczynały się o 12:00, przed biegiem była prowadzona rozgrzewka a w międzyczasie szybki odbiór chipów. Rozpogodziło się i oczywiscie zanim się zaczął bieg , burczało mi w brzuchu i chciało mi się pić. Jednak pomimo chlodnej atmosfery rano ubrałam się na "cebulkę" więc mogłam ściągnać długi rękaw.Wkrótce potem poszliśmy na linię startu/mety. Wystartowaliśmy, początki u mnie jak zawsze ciężkie, tabliczki wyznaczające pierwsze kilometry nie cieszyły mnie. Przed około 5 km mój organizm dopiero się zaznajomił z sytuacją ;-) i mogłam biec dalej. Pierwszy raz poczułam smak rywalizacji i to nieznośne uczucie jak ktoś Cię wyprzedza. Na około 6-7 km ścigałam się z jednym z zawodników, wyprzedzaliśmy się nawzajem aż mnie wkońcu zostawił w tyle.


 Niestety wiedziałam, że to jeszcze nie czas aby szarpać czas . Przyspieszyłam dopiero przy około 8 km, gdy widziałam już wracających z medalami zajadajacymi się drożdżówkami  oceniając kilometr po iloosci zjedzonej bułki ;-) Dobiegłam do mety i zaczęło padać, Grzegorz z  pokonaćsiebie.pl oczywiscie juz dawno czekał mnie na mecie ;-)Wynik: 00:56:17 i puchar od Endomondo. Proszę Państwa jest życiówka :)




RUDZIENKA

15 komentarzy:

  1. ale Ty pięknie wyglądasz jak biegasz! :D Gratulacje życiówki! : )

    OdpowiedzUsuń
  2. też chciałabym kiedyś wystartować w takim biegu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uśmiech na twarzy mówi wszystko :) Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  5. Brawo ';-) fantastyczny debiut;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluję! Trzymam kciuki za dalsze życiówki! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej nominowałam Cię do Liebster Award :) Po szczegóły zapraszam:
    http://chce-zmian.blogspot.com/2014/05/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratulacje, także miałam brać udział ale kontuzja mi to uniemożliwiła...

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluję! Miło się czyta jak blogerki uczestniczyły w tym samym biegu a dopiero później o tym czytają :)

    Na moim blogu również można znaleźć relację z tego biegu. Zapraszam !

    http://www.tamitolarun.pl/

    OdpowiedzUsuń